Każdy już wie, po co został
wynaleziony telefon komórkowy i po co trzyma się go w kieszeni bądź
torebce. Najważniejszą zaletą jest jego mobilność, dostęp do
sieci o każdej porze i w dowolnym miejscu na Ziemi. Reszta to
dodatki, a w świecie gadżetów komórkowych ogranicza tylko
wyobraźnia i ona musi dostosować się do tej właśnie głównej
korzyści. Dajmy więc upust swojej imaginacji.
Wyobraź sobie jak bardzo byłoby
łatwiej, gdybyś miał trzecią rękę. Jednocześnie kroisz i
mieszasz zupę. Czytasz gazetę, a tą trzecią ręką drapiesz się
po głowie, zastanawiając się, dlaczego jeszcze korzystasz z
papierowej, analogowej wersji informacji, skoro jesteś już na takim
stopniu ewolucji, że masz dodatkowe pięć palców. Lub jedziesz
samochodem, bo w końcu jesteś mobilny, trzymasz przepisowo dwie
ręce na kierownicy, a tą dodatkową w panice i po omacku szukasz
telefonu, który jest gdzieś w torebce lub schowku, a przypomniałeś
sobie, że jedna kreska baterii dla żarłocznego smartfona to za
mało i potrzebujesz jak najszybszego podłączenia pod ładowarkę.
Znalazłeś, ostrożnie odkładasz na deskę rozdzielczą, a komórka
ssie prąd przez wtyk od zapalniczki. Tak, byłoby o wiele prościej
z dodatkową kończyną. Czy nie lepiej, żeby ta ręka cały czas
trzymała telefon, była umocowana w dogodnym miejscu i jak
najbardziej prosta w użyciu? No ale chyba jej sobie nie wyrwiesz. Za
duża strata i na dodatek uszczerbek na zdrowiu. Zgadza się, od tego są uchwyty
samochodowe. Wydaje się banalnym sposobem bycia ze swoim telefonem
nawet w podróży, ale dzięki niemu właśnie zapewniamy
bezpieczeństwo sobie i urządzeniu oraz to, że zawsze wiemy gdzie
znajduje się nasz kontakt ze światem.
Clingo, bo właśnie tak się
nazywa nowoczesny uniwersalny uchwyt od firmy Allsop, który przyszło
mi testować, jest innowacyjny ze względu na sposób zamontowania
telefonu. Każdego modelu telefonu. Jak informuje mnie naklejka i
jednocześnie instrukcja obsługi znajdująca się na ruchomej
głowicy: "przylep, odczep, powtarzaj". Nic prostszego, nic
ponadto i jak reklamuje producent, po prostu "stick to it",
ot i cała technologia. Bez żadnych zgrzytających kółek zębatych,
dodatkowych bocznych przytrzymywaczy, gąbek lub wkładek, które
blokują boczne przyciski, tylko sporej wielkości w praktycznym
kształcie zielony jakby żelowy plaster. I tu pojawia się pierwsza
wątpliwość, czy to aby na pewno trzyma? Zgodnie z instrukcją
zamontowałem telefon i dawaj jak dziecko bawiące się grzechotką.
Oczekiwałem, że na ekranie pojawi się nowa aplikacja pod tytułem
"pajęczynka", ale o dziwo telefon trzymał się i nie
zamierzał puścić ku spotkaniu z podłogą. Teraz zatem trzeba
przetestować go w terenie.
Z eleganckiego pudełka wyjąłem
specjalną nakładkę na deskę rozdzielczą i instrukcję
czyszczenia oraz montażu w samochodzie. Tak, tak - czyszczenia. Gdy
zielony plaster traci swoje właściwości, czyli się brudzi, trzeba
umyć go palcami pod ciepłą wodą, bez żadnych detergentów i
pozostawić do wyschnięcia. No to w drogę, co lepiej się nadaje na
testowanie wytrzymałości innowacyjnego uchwytu jak nieinnowacyjne
polskie jezdnie. Szczególnie na Mazurach, gdzie po deszczu
geografowie mogliby nadawać nowe nazwy okresowych jezior. Ramię o
długości 15 cm pozwala na bezbłędne ustawienie aparatu
telefonicznego, kończy się standardowym mocowaniem typu przyssawka,
które umieściłem w dolnej części szyby po lewej stronie. Całość
wygląda futurystycznie, chociaż nie widziałem tego w żadnym
filmie science-fiction, jest lekka, zrobiona z zawsze nierdzewnego
plastiku, a zarazem jest funkcjonalna i prosta w obsłudze.
Przykleiłem smartfona i ruszyłem. Uwierzcie, nie szczędziłem
amortyzatorów. Dobra - pomyślałem - z telefonem sobie poradziłeś.
Zdjąłem z okna cały uchwyt, nakleiłem specjalną nakładkę na
środek deski rozdzielczej, przyssałem do niej ramię, obróciłem
bez zgrzytów ruchomą głowicę, ustawiając ją w poziomie, lekko
wyregulowałem, tak, żeby mieć dobrą widoczność, wyjąłem
ciężki kaliber siedem cali - nawigacja GPS. Uniosłem ramię do
pozycji pionowej, przykleiłem, dokręciłem ręcznie wstrzymującą
drgania ramienia śrubkę i dotykowo wybrałem kierunek Wydminy. Na
przejeździe kolejowym pewnie się wyłożysz. W drodze jednak
nachodziły mnie wątpliwości, na ile wystarcza ta specjalna warstwa
kleju, czy sprawdza się w każdej temperaturze? I czy zimą trzeba
będzie na przykład skrobać żelowy plaster? Nieważne jaką pogodę
przewidują Amerykanie czy Rosjanie, i tak wiemy, że będzie
nieprzyjemny mróz, a w lato żar tropików. Nawigacja i ja bez
żadnego uszczerbku czy zabrudzeń dotarliśmy do domu. I nie, nie
przykleiła mi się na dłoni. Zielony plaster jest bezzapachowy,
niebrudzący ukochanych Sony Xperia czy Samsungów Galaxy, nie
powoduje alergii, jest bezpieczny dla środowiska, nie zawiera
śladowych ilości orzechów arachidowych i sezamu w zestawie.
Przedstawicielu handlowy przemierzający niezliczone kilometry w
poszukiwaniu klientów – bez obaw! Jak informuje producent,
uniwersalny uchwyt Clingo zachowuje swoje właściwości, będąc
trzymanym przez 9 dni w wysokim stężeniu H2O oraz
wystawionym na działanie ekstremalnych temperatur (czytaj: w Polsce
normalnych) od -24 do +93 stopni. Jeżeli chodzi o mycie, utratę
trwałości można liczyć dopiero po 3300 myciach, czyli mniej
więcej co sobotę można się z nim wykąpać. Jednak proponuję
normalne użytkowanie. Wszystko zostało sprawdzone za was, nie ma
potrzeby ponownego prowadzenia testów.
Są dostępne różne opcje, aby
nowoczesna technologia pieściła twoje urządzenia, Clingo na
biurko, Clingo na sznurku, a jeżeli denerwuje Cię przyssawka na
szybę, jest dostępna wersja przyczepiana na kratki nawiewowe. Z
takim wachlarzem możliwości, trwałości i po takich testach
zastanawiam się, dlaczego NASA nie wymieni przestarzałych
komputerów w statkach kosmicznych na jedno urządzenie typu iPhone,
Samsung czy inny smartfon i nie zastosuje tego typu uniwersalnego
uchwytu, zwłaszcza że cena jest bardzo przystępna. Zanim
postanowicie zamienić dotychczasowe uchwyty, wykażcie się
kreatywnością, na przykład użyjcie je jako element przebrania na
bal. Przyklejacie go sobie na czoło i jesteście nowoczesnym
jednorożcem z iPhonem na głowie. Wszystko musi być w zgodzie z
recyklingiem. Jeżeli chodzi o Clingo, to przydałaby się tylko
jakaś dobra, polska nazwa, ponieważ "uchwyt" nie jest już
adekwatny. Ja proponuję "przylepak", ale decyzja jak
nazwiesz swoje Clingo, będzie zależała od Twojej wyobraźni, drogi
użytkowniku.
Produkty Clingo takie jak uchwyty do szyby, deski rozdzielczej, nawiewu czy na biurko można zakupić na stronie clingo.pl oraz w sklepie internetowym www.hqmobile.pl.