środa, 19 marca 2014

Żelowe uchwyty Clingo przeznaczone m.in. do szyby i do nawiewu.


       Każdy już wie, po co został wynaleziony telefon komórkowy i po co trzyma się go w kieszeni bądź torebce. Najważniejszą zaletą jest jego mobilność, dostęp do sieci o każdej porze i w dowolnym miejscu na Ziemi. Reszta to dodatki, a w świecie gadżetów komórkowych ogranicza tylko wyobraźnia i ona musi dostosować się do tej właśnie głównej korzyści. Dajmy więc upust swojej imaginacji.
        Wyobraź sobie jak bardzo byłoby łatwiej, gdybyś miał trzecią rękę. Jednocześnie kroisz i mieszasz zupę. Czytasz gazetę, a tą trzecią ręką drapiesz się po głowie, zastanawiając się, dlaczego jeszcze korzystasz z papierowej, analogowej wersji informacji, skoro jesteś już na takim stopniu ewolucji, że masz dodatkowe pięć palców. Lub jedziesz samochodem, bo w końcu jesteś mobilny, trzymasz przepisowo dwie ręce na kierownicy, a tą dodatkową w panice i po omacku szukasz telefonu, który jest gdzieś w torebce lub schowku, a przypomniałeś sobie, że jedna kreska baterii dla żarłocznego smartfona to za mało i potrzebujesz jak najszybszego podłączenia pod ładowarkę. Znalazłeś, ostrożnie odkładasz na deskę rozdzielczą, a komórka ssie prąd przez wtyk od zapalniczki. Tak, byłoby o wiele prościej z dodatkową kończyną. Czy nie lepiej, żeby ta ręka cały czas trzymała telefon, była umocowana w dogodnym miejscu i jak najbardziej prosta w użyciu? No ale chyba jej sobie nie wyrwiesz. Za duża strata i na dodatek uszczerbek na zdrowiu. Zgadza się, od tego są uchwyty samochodowe. Wydaje się banalnym sposobem bycia ze swoim telefonem nawet w podróży, ale dzięki niemu właśnie zapewniamy bezpieczeństwo sobie i urządzeniu oraz to, że zawsze wiemy gdzie znajduje się nasz kontakt ze światem. 


Clingo, bo właśnie tak się nazywa nowoczesny uniwersalny uchwyt od firmy Allsop, który przyszło mi testować, jest innowacyjny ze względu na sposób zamontowania telefonu. Każdego modelu telefonu. Jak informuje mnie naklejka i jednocześnie instrukcja obsługi znajdująca się na ruchomej głowicy: "przylep, odczep, powtarzaj". Nic prostszego, nic ponadto i jak reklamuje producent, po prostu "stick to it", ot i cała technologia. Bez żadnych zgrzytających kółek zębatych, dodatkowych bocznych przytrzymywaczy, gąbek lub wkładek, które blokują boczne przyciski, tylko sporej wielkości w praktycznym kształcie zielony jakby żelowy plaster. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość, czy to aby na pewno trzyma? Zgodnie z instrukcją zamontowałem telefon i dawaj jak dziecko bawiące się grzechotką. Oczekiwałem, że na ekranie pojawi się nowa aplikacja pod tytułem "pajęczynka", ale o dziwo telefon trzymał się i nie zamierzał puścić ku spotkaniu z podłogą. Teraz zatem trzeba przetestować go w terenie. 
Z eleganckiego pudełka wyjąłem specjalną nakładkę na deskę rozdzielczą i instrukcję czyszczenia oraz montażu w samochodzie. Tak, tak - czyszczenia. Gdy zielony plaster traci swoje właściwości, czyli się brudzi, trzeba umyć go palcami pod ciepłą wodą, bez żadnych detergentów i pozostawić do wyschnięcia. No to w drogę, co lepiej się nadaje na testowanie wytrzymałości innowacyjnego uchwytu jak nieinnowacyjne polskie jezdnie. Szczególnie na Mazurach, gdzie po deszczu geografowie mogliby nadawać nowe nazwy okresowych jezior. Ramię o długości 15 cm pozwala na bezbłędne ustawienie aparatu telefonicznego, kończy się standardowym mocowaniem typu przyssawka, które umieściłem w dolnej części szyby po lewej stronie. Całość wygląda futurystycznie, chociaż nie widziałem tego w żadnym filmie science-fiction, jest lekka, zrobiona z zawsze nierdzewnego plastiku, a zarazem jest funkcjonalna i prosta w obsłudze. Przykleiłem smartfona i ruszyłem. Uwierzcie, nie szczędziłem amortyzatorów. Dobra - pomyślałem - z telefonem sobie poradziłeś. Zdjąłem z okna cały uchwyt, nakleiłem specjalną nakładkę na środek deski rozdzielczej, przyssałem do niej ramię, obróciłem bez zgrzytów ruchomą głowicę, ustawiając ją w poziomie, lekko wyregulowałem, tak, żeby mieć dobrą widoczność, wyjąłem ciężki kaliber siedem cali - nawigacja GPS. Uniosłem ramię do pozycji pionowej, przykleiłem, dokręciłem ręcznie wstrzymującą drgania ramienia śrubkę i dotykowo wybrałem kierunek Wydminy. Na przejeździe kolejowym pewnie się wyłożysz. W drodze jednak nachodziły mnie wątpliwości, na ile wystarcza ta specjalna warstwa kleju, czy sprawdza się w każdej temperaturze? I czy zimą trzeba będzie na przykład skrobać żelowy plaster? Nieważne jaką pogodę przewidują Amerykanie czy Rosjanie, i tak wiemy, że będzie nieprzyjemny mróz, a w lato żar tropików. Nawigacja i ja bez żadnego uszczerbku czy zabrudzeń dotarliśmy do domu. I nie, nie przykleiła mi się na dłoni. Zielony plaster jest bezzapachowy, niebrudzący ukochanych Sony Xperia czy Samsungów Galaxy, nie powoduje alergii, jest bezpieczny dla środowiska, nie zawiera śladowych ilości orzechów arachidowych i sezamu w zestawie. Przedstawicielu handlowy przemierzający niezliczone kilometry w poszukiwaniu klientów – bez obaw! Jak informuje producent, uniwersalny uchwyt Clingo zachowuje swoje właściwości, będąc trzymanym przez 9 dni w wysokim stężeniu H2O oraz wystawionym na działanie ekstremalnych temperatur (czytaj: w Polsce normalnych) od -24 do +93 stopni. Jeżeli chodzi o mycie, utratę trwałości można liczyć dopiero po 3300 myciach, czyli mniej więcej co sobotę można się z nim wykąpać. Jednak proponuję normalne użytkowanie. Wszystko zostało sprawdzone za was, nie ma potrzeby ponownego prowadzenia testów.

        Są dostępne różne opcje, aby nowoczesna technologia pieściła twoje urządzenia, Clingo na biurko, Clingo na sznurku, a jeżeli denerwuje Cię przyssawka na szybę, jest dostępna wersja przyczepiana na kratki nawiewowe. Z takim wachlarzem możliwości, trwałości i po takich testach zastanawiam się, dlaczego NASA nie wymieni przestarzałych komputerów w statkach kosmicznych na jedno urządzenie typu iPhone, Samsung czy inny smartfon i nie zastosuje tego typu uniwersalnego uchwytu, zwłaszcza że cena jest bardzo przystępna. Zanim postanowicie zamienić dotychczasowe uchwyty, wykażcie się kreatywnością, na przykład użyjcie je jako element przebrania na bal. Przyklejacie go sobie na czoło i jesteście nowoczesnym jednorożcem z iPhonem na głowie. Wszystko musi być w zgodzie z recyklingiem. Jeżeli chodzi o Clingo, to przydałaby się tylko jakaś dobra, polska nazwa, ponieważ "uchwyt" nie jest już adekwatny. Ja proponuję "przylepak", ale decyzja jak nazwiesz swoje Clingo, będzie zależała od Twojej wyobraźni, drogi użytkowniku.

Produkty Clingo takie jak uchwyty do szyby, deski rozdzielczej, nawiewu czy na biurko można zakupić na stronie clingo.pl oraz w sklepie internetowym www.hqmobile.pl.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz